Scapa Skiren
Późno zabrałem się za whisky z Orkadów. Pierwszy raz spróbowałem Scapy na festiwalu w rodzinnym mieście, gdzie nie za bardzo byłem zainteresowany NAS’owymi wypustami. Pamiętam, że wtedy Skiren była ostatnim dramem imprezy. I choć dziś, moja świadomość na temat degustowanych trunków jest większa, wtedy była to whisky wieczoru, deklasując większość swoich 12’letnich rywali.
Orkady, czyli archipelag na granicy Morza Północnego i Oceanu Atlantyckiego skąd wywodzi się Scapa, sprawia wrażenie miejsca enigmatycznego, takiego gdzie czas się zatrzymał. Jest on jakby owiany tajemnicą, której sekrety znane są tylko tubylcom. Pojechałem trochę Harry Potterem, ale w wielu przekładach tak właśnie przedstawiane jest to miejsce – co niewątpliwie intryguje. Osobiście bardzo lubię niedopowiedziane historię i element tajemniczości, nie tylko podczas odkrywania słodowych tajemnic.
Początki destylarni sięgają 1885 roku i od tego czasu parokrotnie zmieniali się jej właściciele. W 1993 roku zawieszono ciągłą destylację na rzecz destylacji tymczasowej (kilka razy w ciągu roku). W 2003 roku zarząd Allied Domecq (wchodzący później w skład Pernod Ricard) postanowił doinwestować gorzelnię i wznieść ją na wyższy poziom technologiczny przeprowadzając generalny remont zabudowań. Wymieniono także instalację elektryczną, kadzie zacierne i wzniesiono visitor center dla zwiedzających.
Skapa Skiren oprócz Scapa Glansa to jedyne destylaty single malt dostępne w oficjalnej dystrybucji z tej gorzelni. W swojej ofercie Scapę posiada także niezależny dystrybutor Gordon & MacPhail, który proponuje ją w wersji z oznaczeniem wieku, jednak w bardzo ograniczonych ilościach. Po cichu liczę na to, że wcześniejsza chlubna wersja 16yo wróci na rynek po 2020 roku (takie chodzą słuchy, nie są to jednak potwierdzone informacje).
Przechodząc do meritum. Skapa Skiren to nie do końca pozbawiona torfu whisky. W zapachu owocowość przeplata się z trawiastymi akcentami. W smaku jabłka, miód, cytrusy, słodowość i odrobina dymu. Finisz zaskakująco długi, wyrazisty i przyjemny. Pomimo całkowitej rezygnacji z torfowanego słodu, charakter whisky jest wyraźnie wyspiarski. Jednak zdecydowanie odmienny od Highland Park, której bezpośrednie sąsiedztwo (budynek znajduje się niecałą milę od Scapy) ma się nijak, do prób bezpośredniej konfrontacji destylatów z tych dwóch gorzelni. Ze swojej strony zachęcam do spróbowania tej pozycji, pewnie podczas degustacji nie przeniesiemy się do czasów gdy na ziemiach Orkadów żyli wikingowie, ale może chociaż odczujemy jakiś pierwiastek staronordyckiej kultury 🙂