VIII edycja Whisky & Friends… czas leci… a my ciągle młodzi chciałoby się powiedzieć😊. Po raz kolejny mogliśmy się spotkać, wypić po dramie, porozmawiać…

Tego typu impreza w The Tides to strzał w 10 o czym już niejednokrotnie wspominałem. Sprawia wrażenie kameralnej i rzeczywiście taka jest. Całość odbywa się na jednym piętrze z możliwością zejścia do restauracji na posiłek. Deja vu z zeszłego roku to nadal zdezorientowani ludzie przy windach pytający na którym piętrze odbywa się festiwal. Ok, ja widziałem kartkę, ale roll up przy windach z konkretną informacją zrobiłby robotę. A co było do picia? Ano było sporo…

Springbank Palo Cortado 10yo 55%

Załapać się na całą flaszkę to dajcie spokój… Pozostaje festiwal i sampelek. Ale od początku, kilka najważniejszych faktów. Druga butelka z serii Sherry Wood to właśnie ta po Palo Cortado (pierwszą była PX), mamy tutaj 6 lat w beczce po Burbonie i 4 po Palo, nie nazwałbym tego finiszem a raczej wtórnym leżakowaniem. W zapachu jest Spring pełną gębą, beczka nie przykryła tak jak w PX’ie. Są te truskawkowo-orzechowo-dymne klimaty. Jak na tak młody wiek i wysokość ABV alkohol nie drażni śluzówek, aromat ładnie zintegrowany z charakterystycznym delikatnym dymkiem. Smak to masło arachidowe, żurawina, tytoniowe akcenty, dym. Finisz jak w standardowej 10yo dość długo utrzymuje się na podniebieniu, dodatkowo mamy tutaj posmak dżemu żurawinowego, popiołu i kakao. Czy ja wiem czy ta pozycja jest lepsza od PX’a? Nie wydaje mi się. No dobra, może DNA Springbanka jest wyraźniejsze, ale nie doszukujcie się wielkiej złożoności. Czy widziałbym flaszkę u siebie w barku? Tak. A nie, czekaj… to chodzi teraz po 250f… to nie. 5.5/10

Springbank 12 CS 54.1% (Batch 24 – 2023)

Znowu to zrobili. Wypuścili zajebistą 12yo w CS’ie po raz kolejny. Mi tutaj wszystko pasuje, a poziom trzyma jak 15 batchy wcześniej.  Powiem Wam w tajemnicy, że nie ma co się zabijać o wcześniejsze wydnia, bo to tylko kwestia etykiety. W Springbanku cały czas robią to dobrze. Sporo prażonych migdałów, orzeszków ziemnych, suszu owocowego, soli i dębiny w aromacie, smaku i finiszu. TOP, lekko 6/10.

Benriach 1999 M&P 15yo 55.2%

Pozycja o której już mało kto pamięta, bo butelkowana 10 lat temu. Ahhh… pamiętacie jak równolegle wychodziły single caski dla M&P od Glendronacha? Piękne to były czasy, dzisiaj też są, może trochę droższe i bardziej mainstreamowe, ale zawsze miło powspominać. No dobra, a jak sam Benriach? Beczka Virgin Hogshead lub inaczej Virgin Oak nigdy jakoś specjalnie nie napawa mnie optymizmem. Dla niewtajemniczonych dodam tylko, że jest to określenie którego używa się w odniesieniu do beczki w której nie leżakował wcześniej żaden destylat. Na nosie słodowo, wanilia, dębina, aronia. W Smaku trochę tanin, brązowy cukier, znowu jakby dżem z aronii z dodatkiem chili. Finisz średniodłdugi, pikantny z posmakiem dębiny. Pozycja ciekawa, ale zdecydowanie nie na całą butelkę w barku. 4/10

Springbank 15yo 46% old label

Ja do tej flaszki mam sentyment. Była to jedna z pierwszych pozycji, której spróbowałem ze stajni Springbank i pamiętam, że wtedy trochę przytłoczyła mnie różnorodnością aromatów. Dzisiaj powrót do przeszłości i znowu te same anyże, orzechy, przypalona skórka od ziemniaka, sherry, sól z dębem w tle. Warto czasami powrócić do znanych, lecz zapomnianych pozycji. 5/10 

Springbank 10yo 46% old „black” label

Popularna „dzisiątka” na przestrzeni lat zawsze trzyma ten sam dobry poziom. Co prawda odkąd zacząłem się interesować whisky, mam za sobą dopiero jeden rebranding Springbanka, ale nie zauważyłem większych zmian w stosunku starej do nowej wersji. Po pierwszym zanurzeniu nosa w kieliszek od razu na myśl przyszła podstawowa wersja Springbanka. Benchmark, nic więcej nic mniej. To cały czas smakuje tak samo. Tak samo dobrze. 4.5/10

Springbank 13yo Local Barley 54,1%

Tegoroczna edycja to zestawienie beczek 60%/40% na korzyść tych po burbonie. W zapachu bardzo klasyczny Spring, skórka z cytryny, wanilia, delikatny dymek z domieszką brudu. W smaku pikantnie, ale intensywnie, w sumie to powtórka z aromatu z pojawiającymi się nutami ziemistymi. Finisz długo utrzymuje się na podniebieniu i zachęca do wzięcia kolejnego łyka. Bardzo dobry Springbank na poziomie, do którego zdążył nas przyzwyczaić. Fani destylarni będą zadowoleni, w szczególności entuzjaści beczek po burbonie. Ale powiem Wam w tajemnicy, że do zeszłorocznej wersji 11yo odrobinę zabrakło. 5.5/10

Glenfarclas 1973 Cadenhead’s Chairmans Stock 43.7% 34yo

Tego sampla wziąłem na wynos. Plan był prosty. Dać jej czas i spróbować w domu, z dala od festiwalowego zgiełku. Pomyślałem, że po prostu na to zasługuje. Zaraz na drugi dzień przelałem ją do kieliszka bo ciekawość była ogromna. Tak stary Glenfarclas i do tego z beczki po burbonie nie zdarza się zbyt często. Nos na początku bardzo skryty, potrzebuje dłuższej chwili aby się przebudzić. Akcenty mokrej ziemi, lasu, cytryny jednoznacznie wskazują na dłuższe leżakowanie w beczce po burbonie. W smaku przypomina mi Rare Maltsy z lat 70’, jeśli ktoś próbował, wie o czym mówie. Nie ma tu soczystych słodkich owoców, są raczej wytrawne, niedojrzałe, z mineralno- kurzowym podszyciem. Finisz długi, muśnięty cytrusami, skórą i dębem. Whisky wymagająca, trudna, ale bardzo dostojna, dająca sporo frajdy przy odkrywaniu kolejnych warstw. Na festiwalu by zginęła. 6.5/10

Ledaig 1997 Murray McDavid 57,2% 25yo

Winnemu laikowi takiemu jak ja Margaux Wine Cask Finish nie mówi kompletnie nic. Lubię jednak wiedzieć z czym mam do czynienia, więc szybki rzut oka do internetów i oto mam. Beczka po czerwonym wytrawnym francuskim winie z apelacji Margaux, w którego skład mogą wchodzić wyłącznie czerwone szczepy cabernet franc, cabernet sauvignon, merlot, carménère i malbec. Proporcje wykorzystanych szczepów nie są dokładnie określone, ale dominuje zawsze cabernet sauvignon z merlotem. I teraz uwaga, zupełnie nieistotny fakt, który znalazłem w Wikipedii i już jednoznacznie będzie mi się kojarzył z tym winem 😊. Wnuczka Ernesta Hemingwaya, aktorka Margot zmieniła swoje imię na identycznie wymawiane Margaux, gdy dowiedziała się, że rodzice w noc jej poczęcia pili wino Château Margaux 😊 Dobra koniec smęcenia. Jak wypada sama whisky? W nosie zapachniało Ledaig Rioja z serii Sinclair. Na prawdę nie czuć tutaj tych 25 lat, są oczywiście akcenty winne, owocowe, taninowe, wszystko otulone słodkim Ledaigowym dymem, ale to tyle. W smaku trochę więcej się dzieje, dochodzą maliny, czekolada, czarna porzeczka, przypalony ziemniak, karmel i dąb. Finisz bardzo wygładzony, zdecydowanie nie czuć tych 57%. Dziwny ten Ledaig. Ktoś kto lubi wyłapywać takie winne niuanse na pewno bardziej go doceni. 5.5/10

Glenburgie 1995 Murray McDavid 46,1% 28yo

Kolejny staruszek z najwyższej serii od Murraya czyli Mission Gold. Oczekiwania jeszcze wyższe niż przy Ledaigu ponieważ uwielbiam Glenburgie. Lejemy! W nosie słodko, czerwone owoce, sherry trochę skóry, baaardzo nieśmiało przebija się DNA Glenburgie w postaci słodu, brzoskwini i minimalnego wosku. Smak to znów dominacja sherry i wszystkiego co z nią związane, rodzynki, figi, daktyle, jakaś żurawinka. Nie jest to ciężkie oleiste sherry żeby nie było, natomiast wpływ beczki jest bardzo wyraźny. Finisz długi, gładki, czekoladowo-dębowy. Niby wszystko ok, whisky jest niezła, ale kurde, dlaczego taką starą Glenburgie przefiniszowano w beczkach po sherry?! Ta pierwotna, burbonowa się tam ładnie przebija i trzeba było zostawić! Trochę przekombinowali. Niemniej, bardzo smaczna rzecz. 6/10

Mortlach 43,4% 16yo

Przyznaje się bez bicia, że na Mortlachu się kilka razy przejechałem i to na bardzo rokujących wersjach. Później jakoś tak wyszło, że omijałem tę destylarnię pełen uprzedzeń, a wersje podstawowe w ogóle mnie nie przestały interesować. Wszystko jednak do czasu i ten czas właśnie nastał. W nosie sherry jaka lubię, bez siarki, ułożona, ciekawa. W smaku baaardzo gładka, z niezłym finiszem. Ależ to jest pijalny Mortlaszek, szczerze to się nie spodziewałem, raczej oczekiwałem mięcha i metalicznuch nut, ale nic z tego. Prezentacja samej butelki też ciekawa, jeśli ktoś nie ma pomysłu na prezent, warto tę pozycję wziąć pod uwagę. 4.5/10

Campbeltown Loch 46%

Na etykiecie widnieje „100% Campbeltown’s whiskies, blended and bottled by Springbank”. I teraz mnie naszła taka refleksja, czy gdyby ten blended malt z identyczną zawartością był butelkowany pod banderą Glen Scotii, czy też osiągnąłby taki marketingowy sukces? Springbank gwarantuje jakość i zastanawiam się, czy nie wpadliśmy tutaj w pułapkę, że można mieć już „Springbanka” za ok. 150zł? Ba, dla uczesników festiwalu oferowano tę butlkę z nieco ponad 130zł, było brać? No więc wziąłem 😊 W nosie czuć, że mamy do czynienia z młodym wypustem drażniącym nosdrza. Słód, trochę, rodzynek, springbankowy dymek. W smaku uczucie dymu jakby pełniejsze, przypalony cukier, trochę takiej jakby sztucznej plastikowej sherry, śliwka węgierka. Finisz raczej wytrawny, szybkogasnący. Na papierze wydawałoby się pozycja „good value for money”, ale wiecie co, za te 150 złociszy można kupić lepszy towar. Chociażby Highland Park 10yo. 3.5/10

Invergordon 12yo Cadenhead’s 65,3%

Single Grain butelkowany w 1997 roku, czyli destylacja miała miejsce gdzieś w okolicy moich narodzin 😊. Czy to dobry prognostyk? 😀 Nos to żywy ogień, alkoholowy jak cholera, w końcu 65,3%, nawet nie przymierzam się do spróbowania na czysto. Po dolaniu wody czuć zielone pędy, wódkę żytnią. W smaku dalej wódczanie i bimbrowo. Po kilku wcześniejszych dramach przyzwoitych singli, receptory zwariowały i odmówiły dalszej współpracy. Niestety, nie wiem co mnie podkusiło do wzięcia tego drama, chyba jakiś chwilowe zaćmienie. Wahałem się, czy w ogóle oceniać to w kategorii whisky, ale co tam. 2/10

West Cork Quinta Da Boeria Port cask finish 46%

Te pękate butle w kształcie kolby laboratoryjnej (lub boi rybackich jak sugeruje producent) to najnowsza seria „Maritime Release”. Fajnie to wygląda i dobrze leży w garści trzymając za szyjkę 😊 W smaku dosyć klasycznie jak na West Corka przystało. Czerwone winogrono, jakieś delikatne dżemy, sok z granatów, pieprz. Nie jest to jakiś głębokie i warte dłuższej zadumy, ale myślę, że warto dołożyć 20zł do najnowszej serii i odpuścić podstawową 40% wersję o tym samym finiszu. 3.5/10 

Glenallachie 9yo Amontillado 48%

Tutaj kolejne nowości. Seria „Wood Collection” debiutuje w 2024r z 3 propozycjami Fino/ Amontillado/Oloroso (później mają dołączyć kolejne 3, podobno jeszcze w tym roku). Mało jest na rynku whisky finiszowanych w beczkach po sherry amontillado, więc zdecydowałem się akurat na nią. Nos jest bardzo intensywny, pachnie jogobellą pieczone jabłko. W smaku bardziej wytrawnie, susz owocowy, cynamon, orzechy, kakao. Finisz nie zaskakuje, ale mamy powtórke ze smaku, dosyć szybko gaśnie. Zadziorna ta 9’latka musze przyznać. Nawet sporo się tutaj dzieje jak na tak młody wiek. 4/10

Bushmills 14yo Malaga 40%

Jedna z tych whisky, którą zapisałem sobie, aby spróbować na jakimś festiwalu. Szybko poszło. Pierwszy raz jestem w tym roku na salonach i proszę. Oto jest. Nowe dziecko od Bushmilsa. 13 lat w beczce po Burbonie + 1 rok w beczce po Maladze. Jak wypada? W nosie syrop klonowy, przypalony cukier, pomarańcze z goździkami. W smaku cukier, masło i mleko czyli szkockie Fudge lub nasze Krówki, oczywiście są też te Bushmilsowe jabłuszka. Jest mega gładko i nieskomoplikowanie. Pijalność level hard. Bierzesz taką pod pazuchę i masz neutralną pozycję smakującą wszystkim na imprezie. 3.5/10

Glenallachie 15yo 46%

Dałem sobie czas i zabrałem się za benchmarkową pozycje od Glenallachie. Zawsze jakoś próbowałem jej tylko w przelocie, ale tym razem postanowiłem wziąć sampla na wynos i przysiąść do niej chwile dłużej. W zapachu modern sherry, śweża i intensywna, bardzo przyjemnie się ją wącha, jakby delikatnie perfumowana. W smaku dużo rodzynek i daktyli, pojawia się także nuta dojrzałych czereśni i gumy balonowej. Finisz oczywisty, czekoladowo – kawowy, krótki, ale bez goryczy i siarkowych akcentów. Na prawdę chciałbym tutaj coś więcej napisać, ale chyba nie ma sensu się rozwodzić. Po prostu pewniaczek od Glenallachie. 4/10

Mannochmore 12 F&F 43%

Przyszedł czas na rasowego spejsajdera z nie byle jakiej serii. No dobra, trochę przesadziłem ze wstępem, może i są serie bardziej prestiżowe, ale chcę nadać trochę powagi. Destylarnię Mannochmore bardzo sobie cenię i szanuje za jej owocowy profil. Ktoś by powiedział, że whisky tam produkowana nie należy do wielce poszukiwanych przez koneserów, ale to zdecydowanie na +. Na + dla nas, tropicieli dobrych whisky z tych mniej krzykliwych destylarni, a co za tym idzie zdecydowanie tańszych o porównywalnej jakości do tych topowych. Manoch w serii Flora i Fauna trzyma poziom. Od razu otwiera się skórką brzoskwini, przypieczonym na grillu ananasem, gruszką i dojrzałym jabłkiem. W smaku wspomniana gruszka i jabłko wiodą prym, a do tego dochodzi jeszcze przepyszna słodycz. Finisz delikatny, spójny ze smakiem. Pozycja zdecydowanie godna polecenia. 4.5/10

Singleton of Glendullan 14yo DSR 55%

Zmagania na tegorocznym Whisky & Friends kończę DSR’em z 2023r. Singleton of Glendullan zdaje się nie zaskakiwać po pierwszym zbliżeniu nosa do kieliszka, jednak przy kolejnym podejściu aromaty kwiatowo-łąkowe są już bardzo wyraźne. Ależ ta whisky jest delikatna! Co nie znaczy, że płytka… Czuć teksturę i oleistość. W smaku żółte owoce, dojrzałe morele. Finisz spłynął jak syrop nie drażniąc za bardzo podniebienia. Miłe zaskoczenie. 4/10

VIII edycja W&F za mną. Bardzo lubię otwierać sezon tym festiwalem. Zauważyłem, że coraz więcej pozycji zaczyna się pojawiać dla bardziej zaawansowanych graczy. Na drugim biegunie to znowu sporo nowości do spróbowania z edycji, które dopiero co miały swoje premiery i za chwilę będą w szerszej dystrybucji. Na temat miejsca nie będę się rozwodził, bo to mega lokalizacja i mam nadzieję, że pozostanie z nami na dłużej. Cały festiwal rozwija się w dobrą stronę więc zakończę banałem. Widzimy się za rok!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.