Whisky Live Warsaw 2023
W zeszłym roku opisując 9 edycję obawiałem się, czy 10’ta będzie w stanie jeszcze bardziej zaskoczyć. I choć podstaw do takiego myślenia za bardzo nie miałem, no bo jak to? Przecież kolejna będzie jubileuszowa i pewnie będzie na grubo, to jednak człowiek nutkę niepewności zawsze ma. Powiem jednak z całą stanowczością, że kto był ten wie jak było i że było warto, a Ci którzy nie dotarli z różnych względów niech rozpoczynają festiwalowe planowanie w 2024 od WLW. Nad resztą festiwali będzie się myślało na gorąco i najwyżej ogarnie się w miarę dostępności funduszy/wolnego czasu/chęci (niepotrzebne skreślić).
Tym krótkim wstępem przejdę od razu do sedna, czyli tego, czego udało się spróbować:
Fettercairn 11yo Chapter 7 51,6%
Pierwsza whisky spróbowana na festiwalu. Nie piłem zbyt wielu Fettercairnów, ale ten był zdecydowanie za młody i nieułożolny. Ostry, szorstki, który po dolaniu wody nieco zyskał i stał się delikatnie owocowy. Nie ma tu sie jednak nad czym rozwodzić. 2,5/10
Glenfarclas 10yo TTOW 59,8%
Bardzo intensywny nos. Zastanawiałem się przez chwilę czy wcześniejszy Fettercairn nie przestawił mi skali i zaniżył punkt odniesienia dla kolejnych dramów, ale po drugim zanurzeniu nosa w kieliszek odczucie porządnego świeżego Glenfarclasa zostało. W smaku też nie jest płytko, są ciemne owoce, rodzynki, granat, trochę skóry i czekolady. Na finiszu whisky dosyć szybko gaśnie więc do głosu dochodzi młody wiek. Rozumiem wybór tej właśnie beczki, ma coś, co skłania do wzięcia kolejnego łyka. 4,5/10
Caol Ila 10yo WLW 2023 PX 57%
W tym roku festiwalówką okazała się ciemna jak cholera Caol Ila po PX. Wybór torfowych edycji patrząc na czas, w którym sie odbywa festiwal jak najbardziej trafiony. W aromacie grilowany ananas, dym BBQ, słone orzeszki. Smak to mocno wysmażona marmolada śiwkowa, lukrecja. Finiszowi trochę brakuje głębi, jest pieprzny i ostrawy z nutą przypalonej skórki ziemniaka wyjętego z ogniska. Reasumując to na prawdę fajna Caol Ila, butelka pewnie by zniknęła w kilka jesienno-zimowych wieczorów. 4,5/10
Holyrood Arrival 46,1%
Pierwsza whisky single malt z destylarni Holyrood z Edynburga. Śledzę poczynnia tego zakładu od początku i zawsze byłem pod wrażeniem jakości destylatów które oferowali. Oczywiście nie były to jeszcze pełnowarościowe whisky, ale czuć było tutaj jakość, transparentne, a przede wszystkim profesjonalne podejście do produkcji. Edycja Arrival liczy 8188 butelek i w jej recepturze znalazły się beczki po burbonie, sherry i rumie. W nosie czuć kruszonkę, budyń i toffi, ale także niuanse porzeczek i kakao. W smaku niesamowicie ciepła i gładka. Mamy tutaj do czyniena z podwyższonym ABV do 46,1% lecz alkohol w ogóle nie drażni i jakby skupia się jedynie na spełnianiu swojego głównego zadania podbijając poszczególne smaki. Finisz krótki, bez fałszywych nut. No brawo, tak powinna smakować młoda whisky. Niestety muszę się przyczepić do ceny, 365zł to poziom trochę zbyt wysoki jak na inaugurala, jakościowo jednak się broni i nie ma ona wpływu na końcową ocene. 4/10
Benriach 2008 14yo Berry Bros & Rudd #150 56,2%
Benriach od niezależnych często wypada conajmniej dobrze, tutaj mi jednak brakowało intensywności, jakby wycięto dolne i górne rejestry smaków i aromatów, a zostawiono tylko te środkowe najbardziej oczywiste. Mleczna czekolada, trochę niedojrzałych gruszek i jabłek, a na końcu posmak skarmelizowanego cukru. To w sumie tyle, zdecydowanie chciałoby sie więcej. 3,5/10
Miltonduff 40yo Adelphi 50,4%
Włodaże Adlephi z okazji 30 lecia swojej działalności postanowili zabutelkować coś grubego i postawili na wiekowego Miltonduffa. Zobaczmy jak się prezentuje. W aromacie od razu czuję bourbonowe refile ze świezymi ziołowymi nutami z nutą żywicznego drewna. Rześko i nie do końca oczywiście. Im dłużej wącham tym bardziej intryguje, dzieje się tutaj sporo dobrego, cytryny, wiosenne łąkowe klimaty, grejpfruit. Whisky ewoluuje w kieliszku, więc koniecznie trzeba jej dać trochę więcej czasu. 6,5/10
Breath of Speyside 30yo Adelphi 50,3%
Próbowałem wyciągnąć coś więcej na stoisku nt. destylarni z której pochodzi ta whisky. Pomimo usilnych starań przedstawiciel pozostał nieugięty i jedyne co udało mi się ustalić to to, że destylarnia słynie z beczek po sherry… Glenfarclas? Macallan? Skłaniałbym się ku tej pierwszej. Nos w kieliszek. Stare burbonowe refile bardzo mi leżą, 30 lat w beczce, a przy pierwszym kontakcie od razu powiew świeżych owoców. Po chwili wychodzą bardziej piwniczne nuty sugerujące wiek destytlatu. No jest złożoność, alkohol pieknie wkomponowany, świetny przybrudzony Spejsajdowiec. 6/10
Glenburgie The Single Cask 11yo 58%
Na etykiecie kot, wiec pomyślałem Clynelish! Po wzięciu butelki w rękę okazało sie jednak, że to Glenburgie – też dobrze. Szczerze mówiąc to ja nie ogarniam frontu tej butelki. Dzieje się na niej tyle i czcionka jest tak nieczytelna, że do teraz nie wiem co jest napisane po zwrocie Scotch &… Niemniej design designem, a płyn płynem, więc sprawdzam co tam drzemie w środku. W nosie landryny i trochę jabłek. Smak nieco sztuczny, winogronowy napój Helena, alkohol mocno wyczuwalny i ściągający. Finish krótki, nieco cierpki z posmakiem skórki cytrynowej. Odnoszę wrażenie, że trochę pośpieszono się z zabutelkowaniem tej beczki. Czuć DNA Glenburgie, ale sporo tutaj haosu. 3,5/10
Clynelish DSR 2023 10yo 57,5%
Młody, dziesięcioletni Clynelish wyłącznie z beczek po burbonie, czyli tak, jak lubie najbardziej w przypadku tej destylarni. W nosie delikatna cytryna, melon i wanilia. Smak oscyluje w okół podobnych nut z dodatkim pipierzu i imbiru. Finisz delikatnie woskowy jak na Claja po burbonie przystało, lecz chciałoby się więcej. No dobra, niby jest Clynelish po burbonie i ok, ale jest cholernie młodo i alkohol na prawdę nie jest tutaj zbyt dobrze zintegrowany. Woda pomoga uwydatnić owocowe nuty jednak wszystko jest dosyć łatwe i płaskie w odbiorze. 3,5/10
Talisker DSR 2023 59,7%
Nie ma tu oznaczenia wieku, ale są beczki po porto. Czy to wystarczy? W nosie delikatnie dymne, kutrowe akcenty. Nie jest ordynarnie, zapach fajnie zaintegrowany, typowo Taliskerowy. W smaku mirabelki, pianki marshmallow, wszystko w otoczeniu słodkiego dymu. Whisky prosta i smaczna. Drugi rok z rzędu wracamy na dobre tory jeśli chodzi o Taliskera w DSR. Jasne, że chciałoby się większej złożoności, ale jest to pozycja do picia, gdzie spokojnie można sobie nalać porządnego drama, a w międzyczasie oddać się innym czynnościom. Co najważniejsze, nie utopiono DNA destylarni w porto i osobiście to połączenie jak najbardziej mi odpowiada. 4,5/10
Lagavulin DSR 2023 12yo 56,4%
Laga finiszowana w beczce po Tequili… światy się kończy. Nie jestem fanem tequlili samej w sobie, ale bez uprzedzenia sprawdzam co oferuje ta edycja. W nosie ogniskowy dym, spruchniałe drewno, podkłady kolejowe. Z czasem brudne i dymne nuty ustępują i na wierzch wychodzą bardziej „zielone” aromaty świeżych pędów, liści i trawy cytrynowej. Koniecznie trzeba dac jej czas, aby poodychała. W smaku uwędzona szynka polana miodem. Na finiszu drapie w gardle, konieczna dolewka wody, po chwili ciemna czekolada z chili. Sporo hejtu się wyloło na tę lagę, a mi się wydaje, że to całkiem dobra łycha tylko powinna kosztować połowę ceny rynkowej. 4/10
Roseisle DSR 2023 12yo 56,5%
Słyszeliście o whisky Roseisle? Ja też nie, a jeśli Wam powiem, że destylarnia funkcjonuje od 2010 roku, jest drugą największą w Szkocji (zaraz za Glenfiddich), posiada 14 alembików, a moce produkcyjne to 12,5mln litrów alkoholu rocznie? Te liczby muszą i robią wrażene. Dlaczego więc dopiero teraz możemy posmakować pierwszej single malt z tej gigantycznej gorzelni? A no dlatego, że Diageo nie miało jak dotąd w planach promowania Roseisle, a całość produkcji trafiała do ich blendów. Najpewniej tę edycje trzeba traktować tylko w ramach ciekawostki, a nie promocji marki samej w sobie. Sprawdźmy zatem co tam produkują. Nos to od razu beczki, które wykorzystano do starzenia tej whisky (First-Fill Ex-Bourbon & Refill) czyli jest świeżo, owocowo, i to w sumie tyle. W smaku jasne miody, delikatna dębina, biszkopt. Finisz to przyjemny aromat ciasta i wanili, który całkiem nieźle trzyma sie podniebienia. Konkluzja jest taka, że ta whisky prosta, ale nie byle jaka, nalać do szklanki dolać wody i wypić bez większego zastanawiania się nad sensem życia. 3,5/10
Glenkinchie DSR 2023 27yo 58,3%
Gdy tylko powąchałem tej whisky od razu pomyślałem, że popełniam błąd pijąc ją na festiwalu jako którąś z kolei. Baaardzoo delikatna i subtelna na nosie. W smaku mirabelki, morwa biała, słodycz. Na finiszu pięknie spłynęła nie paląc gardzieli, a jedynie dobrze rozgrzewając żałądek pozostawiając posmak delikatnej dębiny i karmelu. Skupiam się jak na maturze z matmy, aby wyciągnąć z niej jak najwięcej, ale chyba nie potrafię. Poza ułożeniem nie odnalazłem tu za bardzo wieku tej whisky, powinna zaoferować trochę więcej. 5/10
Ben Nevis Claxton’s 26yo 47,1%
26’letni Benek w wersji po burbonie za 30zł/dram? Pić nie pytać! Nos WoW! tu się będzie działo, owoce, guma Turbo, brzoskwinie, jakieś wióry z temperówki?! Mogę wąchać do końca festiwalu! Smak owocowy, oczywiście brzoskwinki wiodą prym, ale jest też kontra mineralności, kredy, i ziół. Świetny Ben Nevis! To była moja pierwsza whisky od Claxton’s i od razu uderzyła z wysokiego „C”. Bottler któremy przyznaję się bez bicia, nie poświęciłem wcześniej wystarczającej uwagi okazał się czarnym koniem festiwalu. Wszystko czego od nich próbowałem zasługiwało na dobre noty. Super, że za sprawą Team Spirit mogli pojawić się na WLW! 7/10
Talisker 10yo (Skye) Stone Label 45,8%
Zdążyła już przejść szkłem. OBE wdarł się do morskiego DNA tego Taliskera, dymność także ustąpiła akcentom delikatnej owocowości. Na języku niestety wodniście i smak nie dociąga do aromatu, whisky zapamiętałem jako trochę zwietrzałą, więc mimo potencjału z nosa pozostawiam ją bez oceny.
Rhinns 11yo Claxton’s 58,8%
Delikatnie torfowa whisky z destylarni Bruichladdich starzona w beczce po Sauternes. Od razu wyraźne uderzenie wędzonej makreli, słodkich mirabelek i grilowanych żeberek w miodzie. W smaku słodycz pięknie współgra z białym winem, dżemem pomarańczowym i subtelnym dymem. Finisz długi, rozgrzewający z prażonymi orzechami w tle. Konkret. 6/10
Caroni 1998 24yo Tortuga No.3 Mizunara Oak Finish 58.1%
Jakby mnie ktoś ździelił w łeb…Ogromna intensywność aromatów. Ananas, chińskie trampki, lakier, kakao, skóra, kadzidło. W smaku podobne doznania z wychodzącymi po chwili akcentami kokosowymi. Finisz długi, który wręcz przykleił się do języka i podniebienia. Nie piłem zbyt wielu tak złożonych rumów. Caroni z 1998 zdaje się być zawsze dobrym wyborem, ale tutaj miałem do czynienia z poteżnym dramem, który chyba był dla mnie zbyt wymagający jak na warunki festiwalowe. Bez oceny.
The Hearach Isle of Harris 46%
Ta edycja jeszcze przed swoją premierą elektryzowała wszystkich. W internecie zaraz po jej pojawieniu zawrzało i chyba więcej czasu poświęcono samej butelce niż whisky w niej się znajdującej. Wiedziałem, że to będzie obowiąkowa pozycja do spróbowania na festiwalu i tak też się stało. Pierwsze wrażenie to jest bardzo młodo na nosie. Cytryny i słód, tyle zapamietałem z aromatu. W smaku niestety niewiele lepiej, dochodzi wanilia, minimalny dym, trochę słodkich wieloowocowych akcentów z tanich cukierków. Na finiszu drapie w gardle, pozostawiając wrażenie młodocianej whisky. Powiem tak, butelka, korek i schludna etykieta to nie wszystko. Whisky raczej do odhaczenia i zapomnienia. 3/10
Kavalan Solist Fino 58,6%
To chyba jedyny Solist z którym jeszcze nie miałem do czynienia, aż do dzisiaj. Zapach intensywny, lakiery, tytoń, zgniłe czeresnie, bardzo mi się podoba! Usta to prazone orzechy, morele, z pewnością nie jest to słodki jednowymiarowy ulep, ale na prawdę fajnie złożona whisky. Finisz średniosługi, rogrzewający, miodowo-eukaliptusowy. Uwielbiam nuty miętowe/eukaliptsuowe w whisky i szczerze nie doświadczyłem tego w żadnym innym Soliście. Bardzo dobrze rozbudowana whisky. 5,5/10
New Make Legacy 63% (nietofowy)
Każdy kto miał przyjemność porozmawiac z Piotrem Dubiszem na stoisku Legacy wie, że to pasjonat alkoholi strzonych z krwi i kości. Kibicuję im tak samo jak chłopakom z Millside i czekam na pierwszą whisky single malt! Wracając do new make’a to na pierwszy plan mocno wychodzą nuty młodych pędów roślin, zboża i drożdży, jest bardzo intensywnie. Nie wiem jak ten new make się zachowa w beczce, ale na pewno nie będzie go łatwo okiełznać. Destylat mocno charakterny. Z niecierpliwością czekam na pierwsze efekty leżakowania! Bez oceny.
Glenburgie 1994 G&M 27yo 54.5%
Warto próbować whisky z tej destylarni jeśli lubicie łagodne, owocowe profile. Nie inaczej jest tutaj. W aromacie kwiaty, żołte owoce, grejfrut. W smaku słodka i elegancka, mocno wyczuwalne jabłka i skórka cytrynowa. 27 lat w refillu zrobiły swoje świetnie ukrywając alkohol. Finisz gładki, cały czas z posmakiem jabłek i delikatnego wosku. Chętnie bym się zaprzyjaźnił z całą butelką. 6,5/10
Glenrothes Claxton’s 33yo 50,5%
Stary Glenrothes po burbonie pachnie dosyć nieśmiało. Jest delikatny ananas, miód, nie ma zbyt wile owocowości, są za to akcenty skóry i dżemu pomarańczowego. Na języku prażone orzechy w miodzie, dojrzały banan, galaretki, skóra. Finisz bardziej w stronę wytrawności, dębiny i mlecznej czekolady. Odnosze wrażenie, że ta whisky nie zdążyła się jeszcze dobrze otworzyć i napowietrzyć. Wszak spijałem drama ze świeżo otwartej butelki. 5,5/10
Glenglassaugh 12yo 45%
Rebranding Glenglassaugh przeszedł w mojej ocenie bardzo pozytywnie. Butelka jest świetna, dobrze leży w ręcę, daje wrażenie bardzo ekskluzywnej. Etykieta czytelna, embossing niczym stempel na szkle wygląda na bardzo dopracowany i widać na pierwszy rzut oka, że komuś zależało na szczegółach. Nie wiem tylko co myśleć o tym seledynowym korku, który od razu skojarzył mi się z Bruchladdichem. Wszystko powyższe to kwestia gustu, więc nie ma za bardzo co się rozwodzić. Przejdźmy do whisky. Na wejściu mamy do czynienia z 45% i czuć, że może to wyjść tej whisky na dobre. Są owoce i trochę brudu, zapewne z wykorzystanych beczek po czerwonym winie, nie jest to zbyt spójne ale ciekawe. W smaku podobnie, są burbonowe świeże akcenty, trochę czerwonych owoców i delikatna cierpka nuta na finiszu. Whisky sama w sobie całkiem znośna, jak najbardziej do wieczornego popijania. 3,5/10
Lochlea Sowing Edition Second Crop 46%
Na stoisku z całej gamy dostępnych dobroci wybrałem wersje 1’st fill burbon. Mam ostatnio parcie na lżejsze, owocowo-mineralne klimaty 😊 W aromacie trochę płasko, słód i biszkopty. W smaku winogrona, biała polewa, ciasto waniliowe. Finisz równoległy ze smakiem, dochodzi dębina, pieprz i to w sumie tyle. 3/10
Glen Garioch 11yo 2011 Best of Whisky 58,3%
Po nalaniu alkohol od razu kręci w nosie, zdecydowanie musi popracować w kieliszku przez jakis czas. Aromat to pestki od jabłka, zielone pędy, potarty liść, pachnie trochę new makem. W smaku to białe od cytryny (albedo?), skóra, trochę miodu. Finish raczej krótki, z minimalnym woskiem i dziwną zatęchła nutą. Ale dziwak z tej łychy, potrzebuje duuużo czasu aby się otworzyć i pokazać coś więcej niż tylko około alkoholowe nuty. Subiektywnie, to chyba nie był jeszcze czas na butelkowanie tej whisky, raczej bym nie miał cierpliwości aby wypić całą butelkę. 3,5/10
Glenturret James Mac Arthur’s 1986-2002 16yo 51,3%
Do Glenturreta mam słabość, i choć na stoisku BOW (przynajmniej na papierze), w tej cenie mógłbym wybrać coś bardziej wartościowego, to wewnętrzny podpowiadacz kazał sobie nalać akurat tę pozycję. W nosie owocowy zakurzony staroć, po chwili nuta marcepanu i niewysuszonych włoskich orzechów. Smak średnio intensywny, starobutelkowy, wosk, obite jabłko. Finisz więcej niż przyzwoity z powracającą woskowo-ziołowa nutą. Czuję się usatysfakcjonowany, whisky nie jest łatwa w odbiorze, ale daje na prawdę sporo frajdy. 6,5/10
Glenlossie G&M 1988-2010 22yo 52%
Zanim zdecydowałem sie na te pozycję (również od BOW) postanowiłem obwąchać kilka równie interwesujących butli, i wybrać tę najbardziej owocową. Padło na Glenlossie i od razu wiedziałem, że to będzie dobry strzał. Na nosie i podniebieniu mnóstwo mirabelek, brzoskwiń i mlecznej czekolady. Jest też wosk, trochę pomarańczy z lekko oldschollowym finishem. Nie ma tu hiper złożoności, ale jest smacznie i o to chodzi. 5,5/10
Glen Scotia G&M 21yo 57,1%
Aromat stonowany i neutralny. Nic się nie wybija jakoś konkretnie na pierwszy plan. Sa tu maślane ciastka, miód, jabłko. W smaku biała herbata z cukrem, dużo słodu, karmel, nuty burbonowe bardzo intensywnie dają o sobie znać. Finisz ciepły jabłecznik, drewno, troche pikantnych przypraw. Kto próbował ten wie, że jest to bardzo przyjemna Glen Scotia. 4,5/10
Caol Ila Claxton’s 14yo 53,2%
Beczka first fill po Porto zadziałała tutaj konkretnie. Kolor ciemno rubinowy serio robi wrażenie, choć do tego aspektu staram się nie przykładać większej uwagi w trakcie degustacji. W aromacie torfowy dym, wędzona makrela, zgniłe czereśnie. Smak to intensywna Caol Ila w otoczeniu czerwonych owoców, czereśni, wiśni i jagód… Finisz oczywiście dymny, skórzasty z lekko cierpką dębiną. Dobre! 4,5/10
Luisita PX 6yo 62% #1003
Rum z Filipn który leżakował w beczce po Pedro Ximenez. W nosie aż gęsto od smażonych śliwek, wiśni i acetonu. W smaku wpływ beczki jest niesamowity, dużo ciężkiego wina i czekolady, w sumie powtórka z aromatu i mi to jak najbardziej odpowiada. Finisz jest tylko dopełnieniem powyższego długo utrzymując się na języku. Mogę pić takie rumy. 5/10
Benromach 2012 CS Batch 3 59,6%
Mamy tutaj do czynienia z beczkami 1’st fill po sherry i burbonie, w jakich proporcjach nie wiadomo, ale kolor zdradza duży wpływ tych pierwszych. Aromat to delikatny Benromachowy dymek z suszoną figą i morelą. W smaku czuć wpływ sherry, destylat jest wyrażnie zdominowany przez ten rodzaj beczek, są jeżyny, śliwki, przebija się też pieczony ananas z beczki po burbonie. Finisz mógłby być dłuższy, chociaz pieprz jest tutaj mocno zaakcentowwany i wręcz wypada dolać trochę wody. 4/10
Caol Ila G&M 2009 13yo 45%
Finisz w beczce po włoskim winie Sassicaia nadał tyej whisky truskawkowo – poziomkowych nut. Wszystko oczywiście skąpane w dymie i popiele. Finisz pomimo obniżenia abv do poziomu 45% daje sporo frajdy i zostawia po sobie dobre wrażenie. Jest intensywny, miodowo-imbirowy z delikatną nutą ostrych przypraw. Świetnie ukryty alkohol. 4/10
Glenburgie G&M 1995 26yo 56,8%
Jak to pachnie! Przy tego typu dramach utwierdzam się w przekonaniu, że dobra whisky po sherry musi swoje jednak w tej beczce odleżeć. Sporo jest na rynku tzw. modern sherry, która wiele obiecuje na nosie, jednak nie dowozi w smaku. Tutaj zdecydowanie czuć głębie i warstwy na każdym z etapów. Nie będą się rozpisywał o poszczególnych nutach, które tu wyczuwam, skupię sie po prostu na jej degustacji doceniając co ma do zaoferowania. Powiem tylko tyle, Glenburgie jest bardzo niedocenioną destylarnią i osobiście postaram się jej poświęcić więcej uwagi. 6/10
Speyside Milroys 23yo 56,8%
Pierwszego dnia festiwalu przeoczyłem stoisko Milroy’s. Drugiego już miałem zaplanowane czego się tam napiję. Destylarnia Speyside znana jest z owcowych destylatów i tego się tutaj spodziewam. Nos nieco schowany, delikatne jabłka, gruszki, miód. W smaku podobnie, brakuję trochę złożoności jak na ten wiek. Finisz czekoladowy, z posmakiem kandyzowanej skórki pomarańczowej. Oczekiwania były trochę za bardzo rozbudzone, nie zrozumcie mnie źle, to nie jest zła whisky, ale spodziewałem się większych fajerwerków. 4,5/10
Benrinnes The Sentinel’s Legacy 22yo 52,6%
22 letnia Benrines nie pachnie tutaj zbyt intensywnie, jest bardzo zachowawczo. W ciemno dałbym jej kilkanaście lat. Smak trochę bardziej się broni oleistościa i ułożeniem, nie ma tu alkoholowej narowistości, więc wiek zaczyna dochodzić do głosu. Są migdały, skóra, trochę starych książek, destylat idzie raczej w stronę wilgotnej piwnicy i mokrej kleplki. Jest wytrawnie i orzechowo, ciekawa whisky, ma w sobie coś zagadkowego. 5,5/10
Dailuaine The Yellow Edition 11yo 50,1%
Ależ piękny zapach! Dużo dojrzałych żółtych owoców na nosie. Melon, brzoskwinie, soczyste gruszki. Smak dalej owocowy, dochodzą nuty białego wina i suszonych moreli. Finisz delikatnie wytrawny i ściągający. Jest więcej niż dobrze, tę whisky można było kupić na festiwalu za 250zł i stosunek jakości do ceny jest tutaj na bardzo wysokim poziomie. Świetna soczysta Dailuaine z beczki 1’st fill po burbonie. 5/10
Glendronach Allardice 18yo b.2023
Nie rozumiem polityki cenowej na stoisku Glendronacha. No bo jak racjonalnie wytłumaczyć, że podczas festiwalu, gdzie powinno się promować markę i przyciągać nowych klientów, dram tej whisky kosztuje 40zł? Patrząc na to, że jeśli za porcję przyjmiemy 20ml (festiwalowy standard) to cena tej butelki w przeliczeniu kosztuje 1400zł! Ile kosztuje Allardice w sklepie? 870zł… Wiem, że pownienem zbojkotować to stoisko, ale ciężko mi jest przejść obojętnie obok ulubionej destylarni nie próbując nowych rozlewów. Koniec tych żali, zobaczmy co tam wlali do 18yo w 2023r. Nos gęsty, śliwki, rodzynki, suszone figi, gdzieś w tle majaczy przypalony cukier. W smaku słodka, czekoladowa, daktyle i marmolada z delikatnym tytoniem na finiszu. Słyszałem sporo złego na temat wersji 2023 i szczerze? To cały czas stary i poczciwy Allardice! 5,5/10
Glendronach Parliament 21yo b.2022
Parliament wydaje sie być bardziej złożona na nosie od 18yo. Jest tu wszystko to co w Allardice + trochę bagna i zbutwiałego drewna co w konsekwencji daje fajny efekt wielowarstwowości. Nie jest przez to, aż tak słodko na języku i da się wyczuć mocne espresso z kwasową kontrą. Oczywiście prym wiodą ciemne owoce, tytoń i ciemna czekolada. Finisz długi z powracającą nuta mokrego, kwaśnego drewna. Patrząc na wykres przedstawiający lata, w których destylarnia nie kontynuowała produkcji, rok buitelkowania 2022 dla wersji 21yo powinien przekładać się na destylaty, które spędziły w beczkach po sherry 27 lat. Czy czuję 9 lat różnicy w porównaniu do 18yo z 2023? Nie. W Parliamencie jest nieco bardziej mrocznie i tajemniczo za sprawą tej kwasowości, ale byłoby mocno nieuczciwie, gdybym ocenił ją wyżej niż: 6/10
Glencadam 21yo 46%
Producent podaje, że wykorzystał tutaj beczki po sherry i burbonie. Barwa od razu wskazuje na refille, i bynajmniej nie jest to dla mnie problemem. W nosie od razu brzoskwinka, mango i skórka cytrynowa. Nie wyczuwam tutaj żadnych sherrowych nut. W smaku multiwitamina, gruszki, wosk, karmel, delikatna słodka dębina. Finisz to nadal festiwal żółtych owoców z bananem i ananasem w tle. Smaczne! Jakoś nie było mi po drodze z Glencadam 21, ale to porządny malt dla fanów owocówek po burbonie. 5/10
Glencadam 18yo 46%
Zapach zbliżony do 21yo jednak po chwili owocowość ustępuje mineralności. W smaku gruszka, jabłko, cytryna, odrobina wosku, jest bardziej świeżo od poprzedniczki. Finisz delikatnie wytrawny, z białbym pieprzem i bardzo subtelną dębinką. Kurde, też dobra, jednak za tę świeżość sugerującą młodszy destylat w porównaniu do soczystości 21yo musze odjąć pół punktu. Jedna i druga pozycja jak najbardziej godna polecenia. 4,5/10
Tomiontoul 21yo 40%
Pachnie słodowo, cytryna w miodzie, delikatne kwiaty. W smaku krówki, dropsy owocowe i mleczna czekolada. Finisz średniodługi, przyjemny, trochę rozwodniony, brakuje ciepełka na gardelku. Gdyby podkręcić ABV do 46% byłby na pewno punkt wyżej. 4/10
Miltonduff G&M 1989 52,9% 31yo
Na tego Miltona ostrzyłem sobie zęby już pierwszego dnia festiwalu. Za pierwszym podejściem odpuściłem, drugiego dnia postanowiłem go zatakować. W nosie ciasto biszkoptowe w owocami, są pieczone jabłka, drożdzówka z kruszonką. Zapachniało cukiernią. W smaku nieco wytrawniej, pojawia się akctent mineralności, czerwony grejfrut, delikatny wosk. Finisz wyraźnie traci na intensywności, nie ma tu już tylu owocowych nut, pojawia sie za to lekka dębowa goryczka. Szkoda, że finisz nie doścignął aramatu i smaku. Niemniej, solidny dram. 6/10
To by było na tyle. Wstęp do recenzji festiwalu był krótki, a zakończenie będzie jeszcze krótsze, skwituję go jednym zdaniem. Minusów nie odnotowałem, organizacyjnie sztos, do zobaczenia na WLW 2024!