Glendronach 1993,1992,1990…
Glendronach 1993 cask #659 25yo Alc. 59,1% Sherry Butt
W zapachu świeże sherry wymieszane z curry, jest zaskakująco rześko, nie obstawiłbym tutaj whisky 25’cio letniej. Bez wątpienia jest w niej coś intrygującego, ale nie potrafię tego nazwać. W smaku curry uleciało, są za to kandyzowane wiśnie w mlecznej czekoladzie, rodzynki i gdzieś tam nieśmiało przebija się bourbonowy lakier. Bezgoryczkowy finisz. Hiper Pijalna.
Glendronach 1992 Cask #66 26yo Alc. 57,1% Oloroso Butt
BUM! No glendronchowe sherrrryyyy bez cienia wątpliwości. Na języku likier wiśniowy, daktyle, figi, czekolada – jest gęsto i intensywnie. Finisz długi z posmakiem bakalii. O tej whisky naczytałem się tyle, że o mało nie dałem jej 9/10 jeszcze przed spróbowaniem ? Ale bez przesady, balonik pękł i jest powiedzmy 7-7,5/10 jak na porządnego Glendronacha przystało.
Glendronach 1990 cask #7005 27yo Alc. 53,4% PX
Mięta (sic!), sherry, i inne bajery ? – taki blend dwóch powyższych whisky. W nosie, smaku i finiszu bardzo złożona i kompleksowa. Oprócz nut suszonych owoców da się wyczuć zioła w syropie. To chyba jedna z tych whisky, gdzie notka smakowa mogłaby mieć pół strony bezsensownego bełkotu. Najstarsza w stawce ale czy najlepsza? Ciężko powiedzieć.
Krótko podsumowując polecam tego typu eksperymenty. Często można napotkać na opinie, że whisky z beczek po sherry jest nudna i jednowymiarowa, ja jednak jestem zdania, że ma różne oblicza które warto odkrywać.